Nowy poranny przyjaciel – Tchibo Cafissimo Picco

196
Rate this post

Do niedawna mój poranny tryb życia był od kilku lat dokładnie taki sam, niezależnie od godziny, o której musiałem się obudzić. Najpierw dzwonił budzik, który wyłączałem i de facto budziłem się pół godziny później. Dokładnie tak, zawsze na pół godziny wcześniej ustawiam dzwonek, bo wiem, że nie dam rady i następne pół dnia będę warczał na wszystkich dookoła. Warczał bardziej niż zawsze. Potem był myk do kuchni, wstawić wodę, łazienka raz dwa, ogarnianie w 10 minut, wyskok z łazienki i robienie śniadania już z kubkiem kawy w ręce. Z kubkiem, który w każdy ranek ratował mnie od zaśnięcia na stojąco i uderzenia głową o blat. Kubkiem pełnym kawy mocnej jak siekiera. Dlatego zawsze uważałem poniższy mini-komiks za równie prawdziwy, co śmieszny:

Tak, bez kawy nie funkcjonuję, szczególnie porą zimowa, kiedy wlewam ją w siebie w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek. Nawet kiedy to piszę mam przy sobie pełen kubek, a jest godzina 21. Bo nie tylko mnie pobudza, ale przede wszystkim cholernie mi smakuje. Dlatego tez zawsze zwracałem uwagę na jej jakość, niezależnie czy to wersja z ekspresu, czy rozpuszczalna – jeśli o taką chodzi, kategoryczne NIE mówię Maxwell House. Niemiłosierne szczochy z tego wychodzą, gorsze niż niektóre nobrand z Biedry. Z tego mojego upodobania do dobrze zrobionej kawy powstało jedno z marzeń: bardzo chciałbym być barristą. Niekoniecznie musiałoby to się skończyć pracą w kawiarni, ale mieć na własność w domu ekspres ciśnieniowy z prawdziwego zdarzenia? Marzenie! Cóż, może kiedyś, mam nadzieję. Teraz muszę zadowolić się ‘trochę’ mniejszym ekspresem, który i tak dość mocno zmienił oblicze każdego mojego poranka, a w zasadzie zwyczajnie je ułatwił.

Ekspres Tchibo Cafissimo Picco

Ze wstawaniem jest co prawda ciągle tak samo źle jak było wcześniej, ale kwestia z wcześniejszym gotowaniem wody i przygotowywaniem kawy wypadła już z porannego schematu. Koniec z odmierzaniem odpowiednich porcji kawy, by ta smakowała dokładnie tak, jak powinna. Koniec z rozpuszczalnymi szczochami, które jakby się nie starały, to do poziomu kawy z ekspresu nie doskoczą. Teraz jedyne co robię to biorę taką filiżankę, kładę ją w takim oto miejscu…

…wkładam kapsułkę, naciskam przycisk…

…i po czasie porównywalnym z tym, w którym przejrzeliście powyższe zdjęcia otrzymuję intensywną, aromatyczną kawę, która niemal niczym nie ustępuje tej z profesjonalnych ekspresów.

Oczywiście ekspres sam w sobie cudem techniki nie jest. Co do wyglądu nie mogę mieć zastrzeżeń, wygląda on tradycyjnie, ale jednocześnie zdaje się być idealnym uzupełnieniem wystroju niemal każdego wnętrza – do mojego mieszkania a’la loft pasuje jak ulał. Do babcinego też da radę. Mnie się dostał akurat beżowy (tak, to jest prezent), ale są też inne kolory, więc każdy znajdzie coś, co będzie mu do kuchni pasowało.
Jest to aktualnie model najprostszy w ofercie i w tym można upatrywać jego wady – nadaje się do parzenia tylko 2 rodzajów kawy: crema oraz espresso. Dla mnie więcej nie trzeba, bo i tak piję kawę małą i intensywną, ale jeśli ktoś potrzebuje różne wymyślne latte, personalne ustawienia czy coś innego, to powinien zakrzątnąć się wokół tych bardziej skomplikowanych (i droższych) modeli, które takie funkcje posiadają. Jaki by jednak model nie wybrać, to najważniejsze w tym wszystkim są

Kapsułki, tak dużo kapsułek

Których wybór jest naprawdę bardzo duży. Nawet dla mnie, kiedy muszę się ograniczyć tylko do dwóch rodzajów kawy. Ja już wybrałem swoje ulubione rodzaje

Ale zajęło mi to trochę czasu i przetestowałem chyba 10 innych kombinacji intensywności smaku oraz zapachu. Wątpię, żeby ktokolwiek narzekał, że nie może znaleźć czegoś dla siebie, musiałby to być chyba jakiś ‘kawowy somelier’ czy jakkolwiek ten specjalista od rodzajów kawy się zwie. Można tylko narzekać na to, że Tchibo nie ma tego, co posiada w swoim asortymencie Nescafe Dolce Gusto – czyli kawy smakowe. Ja fanem nie jestem (okropny Starbucksowy ulepek, bleh), ale pewnie jacyś chętni by się znaleźli na wersję karmelową lub waniliową. Podejrzewam jednak, że jest to kwestia czasu, aż Tchibo takie kawy wprowadzi. Cała reszta powinna być zadowolona bo serio jest w czym wybierać.

Czy to nie ściema?

Z ciekawości zajrzałem sobie, co kryje taka jedna kapsułka i jest to nic więcej, jak odpowiednio odmierzona i zapakowana w wygodną formę ilość kawy. Tak, byśmy się nie musieli bawić ze specjalnymi ekspresami.

Nie ma tu więc żadnej ściemy, jest tylko dobra jakościowo kawa, w przyzwoitej cenie, którą można przygotować w bardzo szybkim tempie. Co dla mnie jest totalnym błogosławieństwem, bo w końcu mam czas, by przed pracą usiąść jeszcze na chwilę przed TV i włączyć sobie np. Dzień Dobry TVN. Nie żebym jakoś to lubił, ale te poranne programy tak genialnie odmóżdzają, że od razu człowiek lepiej się z rana czuje. A kawa z Tchibo Cafissimo smakuje do tego bardzo dobrze.